Świadectwa /

rekolekcje Góra Tabor /

Powrót
Wystawione: 20-10-2016
Wystawione przez: Angelika
Wydarzenie: Rekolekcje wakacyjne

rekolekcje Góra Tabor

Każdy z nas był kiedyś, bądź dopiero będzie na Górze Tabor. Dla każdego symbolem Góry Przemienienia jest coś innego. Być może jest to postać matki, która jako pierwsza nauczyła nas modlitwy "Ojcze nasz", może kolega ze szkolnej ławki, który zawsze przed posiłkiem czynił znak krzyża. Być może to katecheta w szkole średniej, kiedy to w okresie buntu mieliśmy za nic Boga, a on właśnie pokazał nam, że Bóg to "równy gość". Może jeszcze nie doświadczyłeś tego kulminacyjnego momentu, ale nie martw się, przyjdzie czas również na Ciebie. Każdy ma swoją Górę Tabor. Każdy miał w życiu taki moment, który go odmienił, sprawił, że zmieniło się jego myślenie, nastawienie do życia, wiary. Może jesteś ciągle w trakcie wspinaczki na swoją Górę. Może jesteś jeszcze w drodze. Ważne abyś uświadomił sobie, co jest Twoją Górą Tabor. Dla mnie Góra Tabor od pięciu lat to rekolekcje dla młodzieży odbywające się pod tą właśnie nazwą. Po pierwszym razie wiedziałam już dokładnie dlaczego zostały one tak nazwane. Wakacje, słońce, imprezy, znajomi, luz... Wakacje 2012 rozpoczęły się dla mnie inaczej niż kiedykolwiek. Choć planowałam je w zupełnie inny sposób. Miałam przebywać w Warszawie, widać jednak Bóg miał inne zamiary. Przez znajomego kleryka i mieszczący się w mojej parafii nowicjat Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej dowiedzieliśmy się z grupką znajomych rekolekcjach „Góra Tabor” organizowanych przez TChr, jak się okazało już po raz 10. Był to dla nas skok na głęboką wodę, nie znaliśmy tam praktycznie nikogo, wiedzieliśmy tylko, ze na 4 dni naszym domem będą namioty nad morzem. Droga była długa, trochę męcząca. Po dotarciu na pole namiotowe spotkały nas pierwsze życzliwości. Nie brakowało ich do ostatniej minuty przed odjazdem z peronu drugiego wladyslawowskiej stacji w kierunku domu. Wielu ludzi nie rozumie jak w wakacje można jeździć na rekolekcje. Jak w ogóle można, ale w wakacje? Dla mnie wyjazd na Górę Tabor i to czego tam doświadczyłam było czymś nie do opisania. Niesamowici ludzie, niesamowita atmosfera, odczuwalna bliskość z Bogiem. I to nie w formie lezenia krzyżem przed Najświętszym Sakramentem jak pewnie niektórzy to sobie wyobrażają. Jeśli kogoś kocham to owszem szanuje go, dzielę z nim smutki, ale dzielę z nim także radości co w niezwykły sposób odczułam właśnie podczas nabożeństw. Ludzie zludnie myślą, ze idąc do kościoła muszę być poważny, być niedostępnym dla ludzi i z kamienna twarzą wpatrywać się w Ołtarz. Taborowicze (w tym także kapłani) pokazali mi, ze skoro kocham Boga to dlaczego nie mam się z nim także cieszyć? Taniec podczas uwielbienia, śpiew, oklaski to nie jest cos, co można spotkać na codzień w kościołach. A szkoda, może wtedy do naszego radosnego Boga przyszłoby więcej ludzi. NA GÓRZE PRZEMIENIENIA KAŻDY PRZEKONA SIĘ, ŻE WIARA NIE JEST NUDNA! Nie jest przeznaczona tylko dla starszych pań w beretach, ani dla ciężko chorych. Bóg potrzebuje młodych ludzi, młode serca i ręce pełne zapału i radości. Kończąc tę refleksję, nigdy w życiu nie dokonała się we mnie taka przemiana jak właśnie tam, nad Bałtykiem, u początku wakacji 2012. I choć ciągle doświadczam działań Szatana, bo im bliżej Boga tym większe pokusy, to ufam, ze wytrwam w tej przemianie choćby do przyszłorocznej Góry Tabor. Od tamtej pory nie wyobrażam sobie wakacji bez uczestnictwa w tych rekolekcjach. Są one dla mnie punktem w ciągu roku potrzebnym do tego, aby się zatrzymać, zastanowić nad minionym rokiem, zmienić to, co było nie tak i ulepszyć to, co było we mnie przez ostatni rok. To czas, kiedy mogę spotkać się z Jezusem. Dla mnie ta właśnie Góra Tabor to nie tylko okazja do przemiany siebie, ale także okazja do zobaczenia, tak jak uczniowie, przemienionego Chrystusa. Tam Chrystus jest niejako bliżej niż zwykle. To czas, kiedy można sam na sam pobyć z Nim obecnym w Najświętszym Sakramencie. To czas, kiedy spotykam Go bardziej niż zwykle w każdej Mszy Św. w radości uczestników podczas Uwielbienia, w łzach podczas adoracji. Chrystus zmienia siebie, aby zmienić mnie. Tam właśnie zauważam i zaczynam rozumieć to, co przeżyli Apostołowie. Tam spotkałam Boga innego niż w codziennej modlitwie, czy Mszy. To tam Bóg przemienił swoje Oblicze, aby pokazać mi jak bardzo mnie kocha i że jest bliżej nas niż nam się wydaje, że jest naszym kochanym Ojcem, a nie sędziwym staruszkiem fruwającym gdzieś na chmurce.
loading