Świadectwa /

Pan Jezus jest z nami. Aborcja to zło. /

Powrót
Wystawione: 10-10-2016
Wystawione przez: MJT
Wydarzenie: Inne

Pan Jezus jest z nami. Aborcja to zło.

Witam, Pragnę się z wami podzielić moim świadectwem. Mianowicie w moim domu mieszka dziecko. Często gdy jest źle, albo po prostu gdy kieruje pytanie do Pana Boga w swoim życiu dostąpiłem obecności Bożej poprzez gest albo słowo osoby bliskiej. Może ktoś powie, że to naiwne albo to zwykła wyobraźnia. Ja tam wierze, że Bóg tak może i chce być blisko. Powiedziałem do 3 – 4 letniego dziecka. Zobacz na obraz (Jezusa) – to twój Tato, odpowiedź dziecka – nie to brat. Oczywiście szczęka mi opadła, sądzę że to był jego pierwszy kontakt ze słowem „brat”. Nie raz gdy źle, po prostu ktoś przyjdzie i powie ja jestem. Od razu na myśl przychodzą słowa Pana Jezusa - „Ja jestem z wami, aż do skończenia świata”. Pamiętam, jak jadąc samochodem myślałem o problemach i rozterkach. Nagle oczy szybują na bilbord „Jestem bliżej niż myślisz” to co, że to reklama sklepu Bóg może posłużyć się wszystkim. Jest w tym pewna szkoda, że i zły może wykorzystać czyjąś słabość by uderzyć w nasze słabości. Wiem, że Bóg jest i nas kocha. Drugim świadectwem jest powszechna teraz rozmowa o aborcji. Znam sytuację bardzo bliskiej mi osoby. Kiedy ów „osoba” była w łonie matki zapadła decyzja aborcji, oczywiste, że na tę decyzje miały wzgląd osoby trzecie. Zawsze jest nacisk kogoś z zewnątrz. Kiedy matka z dzieckiem czekała w kolejce/ na poczekalni wyszedł ktoś kto się tym zajmował i powiedział Pani do domu, proszę przyjść jutro. Chwała Panu! Matka już tam nie przyszła, a gdy wchodziła czuła jakby ją Aniołowie znieśli ze schodów. Dziecko żyje, ale rana na sercu jakieś niechęci do życia, zamknięcie to tylko z mojego punktu widzenia objawy tego czynu. Dziecko trzeba przyjąć z miłością, to trudne, ale najlepszą wyborem jest zawsze wybór życia. Rana była lub jest (Bóg tam działa ;-), jeśli dobrze kojarzę to już uzdrawiał. z mojego punktu widzenia. Boże bądź uwielbiony! Niech was Bóg błogosławi.
loading